Nikt nie wybiera się na wakacje bez aparatu, choćby takiego w telefonie. Przywozimy niesamowite ilości zdjęć i trochę się dziwimy znajomym, że nie pałają potrzebą obejrzenia tych 3000 fotek z wycieczki… Z pierwszego dnia wycieczki ? Prawdę mówiąc nam samym też się ich wszystkich nie chce przejrzeć, chociaż tak bardzo sobie obiecywaliśmy, że tym razem, zaraz po powrocie do domu, zrobimy porządki i ostrą selekcję. Ale… Przy takim nawale materiału – do selekcji zwykle nie dochodzi nigdy. Nigdy nawet nie zadamy sobie trudu obejrzenia („przelecenia”) ich wszystkich od początku do końca. A przecież można inaczej! Poniżej parę rad o tym, jak robić lepsze, bardziej wartościowe zdjęcia i w zdecydowanie mniejszych ilościach po to, by potem jeszcze długo cieszyły nas a naszych znajomych nie wprawiały w śmiertelne znużenie.
1. Kolejny zachód słońca nad morzem. Są takie rzeczy i zjawiska, które już nie powinny być fotografowane po amatorsku. Raz: dlatego, że jest ich tak dużo, że nie wniosą nic ani do naszego domowego archiwum ani do Panteonu Fotografii. Zwykle na dodatek są kontekstowo bardzo do siebie podobne: zachód słońca nad Morzem Bałtyckim wygląda dosyć podobnie jak ten nad Morzem Północnym ? Dwa: większość amatorskich zdjęć nie oddaje nawet połowy piękna tego zjawiska! Kolory wyblakle lub za ciemne, za wysoki kontrast, wypalone białe plamy – nic tu nie ma z piękna, które ukazało się naszym oczom. Jeśli wyjdzie nam marne zdjęcie – z czasem tylko tak marnie będziemy to wszystko pamiętać. Czasem lepiej zostawić aparat w kieszeni i nacieszyć się chwilą tak po prostu – zapamiętać ją oczami i sercem… I nie psuć pamiątki zdjęciem ?
2. Ale jeśli już uparliśmy się na to morze i na ten zachód słońca – zawsze możemy spróbować spersonalizować zdjęcie: dodać do pejzażu siebie lub osobę towarzyszącą. W przypadku zdjęć amatorskich zwykle jest atrakcyjniej, gdy na zdjęciu są ludzie.
3. No dobrze, to mamy na zdjęciu już morze, piasek i jakiegoś ‚mnie’. To jak to teraz ująć, żeby było dobrze? Na pewno kilometr piasku pod nogami i kilometr morza z niebem nad głową to słaby pomysł ? Skoro już mamy mieć na fotografii człowieka, to niech nam zajmie co najmniej 1/3 kadru. Żeby potem autor zdjęcia nie usłyszał: „a gdzie ja jestem na tym zdjęciu?”
4. Fotograf stoi gotowy do naciśnięcia spustu migawki, słońce pięknie zachodzi za naszymi plecami – czas na nas, to znaczy: co zrobić ze sobą, żeby było fajnie? Skrajność pierwsza: „baczność / spocznij”. Tak NIE robimy! NIE stajemy z rękami opuszczonym wzdłuż ciała, głową na wprost i nogami na baczność względnie jedną na „spocznij”. Wykrzesujmy z siebie trochę fantazji! Zarzućmy bluzę na ramię, skrzyżujmy nogi (ciężar ciała na jednej z nich), albo zawadiacko włóżmy ręce w kieszenie, unieśmy jedno ramię do brody, zróbmy cos sexy, coś wesołego, mamy przecież we krwi fantazję ułańską a wstydzimy się otworzyć do zdjęcia, które potem głównie my sami będziemy oglądać?
5. Głupia mina – skrajność druga. Wiem, że ciężko jest się ładnie uśmiechnąć na zawołanie, ale głupia mina do zdjęcia, to droga na skróty i do nikąd, bo zwykle jest po prostu głupia. Będzie nas śmieszyła pierwszych parę razy. Zwykle tylko nas – nikogo więcej. A po czasie i nam samym się znudzi. A po kilku latach, gdy z sentymentem wrócimy do tych zdjęć – nagle się okaże, że z całych wakacji 2015 nie mamy ani jednego zdjęcia, na którym wyglądamy dobrze, albo chociaż normalnie. A uśmiech jest zawsze w cenie i zawsze na czasie i zwykle sprawia, że zdjęcie zyskuje +10 do atrakcyjności. A jeśli nie łatwo Ci uśmiechnąć się do zdjęcia – proponuję stanąć przed lustrem i poćwiczyć. Ale nie taki pusty, sztuczny uśmiech, lecz spojrzeć sobie prosto w oczy i pomyśleć „kurcze… lubię Cię babo/gościu” i uśmiechnąć się do siebie tak, jakbyście posyłali uśmiech ukochanej osobie. Albo ostatecznie możecie sobie wyobrazić tę ukochaną osobę przed Wami i tak się do niej uśmiechnąć. A jeśli to właśnie ona stoi za aparatem – macie stanowczo ułatwione zadanie ? A uśmiech zawsze jest w cenie! :)
6. Nadmiar atrakcji. Pamiętajcie, że co za dużo, to niezdrowo. Na zdjęciach – również. Jeśli będziecie chcieli zrobić zdjęcie sobie, pomnikowi Kopernika i bramie wjazdowej do zamku jednocześnie, to… Nie zrobicie dobrego zdjęcia żadnemu z tych elementów. Naprawdę dużo lepiej i bezpieczniej skupić się na jednym temacie, niż tworzyć odbiorcy (z czasem również sobie samemu) informacyjny chaos. Nie zapominajmy, że pamięć lubi plątać figle i po 10 latach możemy nie pamiętać o co chodziło nam w danym kadrze: czy o zamek, czy o park, czy o nas samych, czy o to w końcu, że z plecaka wystaje głowa maleńkiego kotka ?
7. „Uśmiechnij się do mamusi.” Czyli podstawowy błąd przy portretowaniu dzieci. W zasadzie najlepsze zdjęcia dzieciom robi się nie przeszkadzając im: podczas ich zabawy, zajęcia, zanurzyć się w ich świat, nie ingerować, nie odrywać, nie przeszkadzać. Dlatego fotografowanie dzieci jest takie trudne – polega w równym stopniu na dobrym portrecie, co na reportażu. Zapewniam, że efekty takiej współpracy są o wiele ciekawsze, niż standardowy, wymuszony uśmiech z oczami wpatrzonymi prosto w obiektyw. Ale o tym napiszę niedługo oddzielny tekst ?
8. Słów parę o wbudowanych lampach błyskowych: Na początek – lampa błyskowa w dużych pomieszczeniach? NIE. Zasięg typowej lampy w aparacie to 3-5 metrów (na tej przestrzeni świeci prawidłowo). Wszystko, co bliżej – będzie prześwietlone i wszystko, co dalej, będzie niedoświetlone albo wręcz ciemne. Większość aparatów nie dysponuje lampami o większej mocy. Czyli sklepienia katedry w Notre Dame sobie nie rozświetlimy ? Możemy spróbować zwiększyć czułość (ISO) – o ile tylko nasz aparat na to pozwala – ale bądźmy wtedy przygotowani na szumy (kolorowe kropeczki), które często bardzo psują efekt i zakłócają odbiór zdjęcia. Jednak nawet w tym momencie zdjęcie może okazać się do uratowania: wystarczy je zamienić na czarno-białe i… zamiast szumu mamy piękne ziarno!
9. Lampa błyskowa w nocy. Ponownie – należy pamiętać o odległości na jaką będzie w stanie zaświecić nam lampa. Jeżeli na pierwszym planie stoją bohaterowie zdjęcia a gdzieś tam w tle znajduje się zabytkowy most, to mostu na zdjęciach nie będzie widać. Zwykle nawet wtedy, gdy jest podświetlony własnymi światłami. Czas naświetlania zdjęcia przy lampie błyskowej mieści się gdzieś między 1/160 a 1/100 sekundy – jest to raczej za mało, by móc zarejestrować słabe światła w oddali. Pamiętajmy, że aparat to nie jest ludzkie oko! Nie akomoduje światła w taki sposób, jak my to robimy. Do tego, by zdjęcie zostało w kiepskich warunkach oświetleniowych prawidłowo naświetlone zwykle potrzeba sporo gimnastyki na wyższym szczeblu.
10. Znajdź coś nowego – choćby nową perspektywę, nowe spojrzenie. Przypuszczalnie tam, gdzie teraz jesteś, było już wcześniej mnóstwo ludzi i każdy z nich zrobił tam już parę fotek, z których co najmniej połowa krąży po Internecie. Czy potrzebne jest kolejne takie samo zdjęcie? Wiem, że to Twoja pamiątka i to Ty będziesz ją potem oglądać. Ale nawet Tobie samemu sprawi większą przyjemność wtedy, gdy będzie tak bardzo Twoje, bo zupełnie niepowtarzalne. Czasem nie trzeba wiele – czasem wystarczy przesunąć się o parę centymetrów, schylić się lub zupełnie położyć, by oglądana już tyle razy perspektywa nabrała zupełnie nowego znaczenia i zrobiła zupełnie nowe wrażenie.
11. Przemyśl kadr. Nie wymagam tutaj fachowej wiedzy na temat kompozycji obrazu. Ale zanim naciśniesz spust migawki, spójrz jeszcze raz na wszystkie elementy na zdjęciu, sprawdź poszczególne plany – czy wszystko Ci się podoba? Może warto przesunąć się trochę w bok, lub przesunąć osobę fotografowaną, by w kadrze nie było znaku zakazu zawracania, albo drutów wysokiego napięcia, że o koszu z wysypującymi się z niego śmieciami nawet nie wspomnę!
12. Poczuj klimat miejsca. Pstrykanie fotki dziewczynie, która wypina biust i robi dziubek w nawie głównej katedry Św. Wita w Pradze jest…. słabe no… Przyznajcie sami. Innym prawem rządzi się Park Tivoli w Kopenhadze a innymi Bazylika Św. Piotra na Watykanie. Może przywołując budowle sakralne mocno zawężam rozumienie pojęć, ale przecież inaczej zachowujemy się na imieninach nobliwej osiemdziesięcioletniej cioci Zosi a inaczej na meczu piłki nożnej nawet na uświęconym Stadionie Narodowym. Wspaniale jest umieć odnaleźć nastrój właściwy dla danego miejsca i oddać go trafnie na zdjęciu. Nie przeczę – nie lada sztuka! Ale… nawet próbować warto! ?
13. Rada postprodukcyjna 😉 Miej porządek na dysku. Od razu. Przy zgrywaniu. Katalog: rok; folder: wakacje; podfolder: Berlin. Będzie Ci nie tylko łatwiej odnaleźć właściwe zdjęcie, ale również szybciej wrócisz do całego folderu. A im mniej zdjęć w nim będzie – tym chętniej je przejrzysz. Nie rób tego, co notorycznie robi Mój Mąż: zgrywa wszystko na pulpit, a gdy brakuje Mu już miejsca, tworzy folder „stary pulpit”, wrzuca tam całość i zaczyna zapełnianie od początku. A potem ma istną „incepcję”, gdy ścieżka dostępu do pliku wygląda tak: Pulpit – > stary pulpit – > stary pulpit – > stary pulpit…
Że nie wspomnę nawet o osławionym już „tutaj prawda zgrywałem”… 😉
Wakacje już w połowie za nami. Sprawcie przyjemność samym sobie i mnie również i przywieźcie NIEWIELE za to bardzo ładnych zdjęć z tych wszystkich wspaniałych miejsc, w których będziecie. Będę śledziła Wasze postępy na tablicy z aktualnościami. Powodzenia!
I pamiętajcie! Jakiekolwiek zdjęcie robicie – róbcie je z głową, czyli świadomie. Rzadko kiedy dobre foty wychodzą przypadkiem!